Dodatki na bloga - tonabloga.blogspot.com

niedziela, 12 kwietnia 2015

#1 Gdynia z JDabrowsky + ekipa


Hej!




Na wstępie chciałam napisać, że postanowiłam kontynuować bloga, a chociaż nie wiem na jak długo. Jednak mimo wszystko, usunęłam wszystkie poprzednie wpisy i zaczynam od nowa.

Opowiem Wam dosyć zabawną historię związaną z youtuberem JDabrowsky.


Obudziłam się przed 10:00 i spojrzałam pierwsze co na SnapChata. Zauważyłam, że Jasiu dodał nowe Snapy, więc postanowiłam je obejrzeć. Były tam zdjęcia z nad morza i napis 'GDYNIA'. Mam do Gdyni zaledwie 20-30km. Napisałam od razu do koleżanki, która jest 'firanką' Jasia, że jej idol jest obecnie w Trójmieście. Umówiłyśmy się, że tam pojedziemy, od razu po Mszy Św. Zaczęłam się szybko szykować i pobiegłam na autobus, którym pojechałam na dworzec w Gościcinie, a stamtąd pociągiem do Rumi. Po 20 minutach byłam na miejscu, szybko połączyłam się z PKP WIFI i napisałam do koleżanki, że zaraz jadę autobusem i ma wsiąść na swoim przystanku. Pobiegłam szybko do autobusu i ledwo zdążyłam i zaczęłam się stresować, że ona nie zdąży bo miała tylko 7 minut. Jednak udało jej się. Byłyśmy w drodze do Gdyni.
Po 20min wysiadłyśmy na naszym przystanku i pierwsze co, szłyśmy w stronę plaży. Podczas drogi strasznie się cieszyłyśmy i obmyślałyśmy plan co powiemy Jasiowi jak go spotkamy. Gdy byłyśmy na plaży, usiadłyśmy na murku a ja zaczęłam łączyć się z Gdyńskim Wifi (które jest okropnie słabe) i przeglądałam snapy, aski i fanpage Jasia, Jeremiego i Sylwi. Serdecznie z tego miejsca pozdrawiam JDabrowsky, które zamiast napisać, gdzie dokładnie jedzie, dodaje zdjęcia z podpisem 'jade'. Dziękuję za pomoc! 
Następnie chodziłyśmy jak ostatnie idiotki za przeproszeniem po Gdyni szukając tej grupki. Stwierdziłam, że jestem głodna, więc poszłyśmy na dworzec główny do mCdonalds. W drodze ciągle łapałam różne wifi aby tylko przeglądać ich portale. NAŁÓG. W mCdonalds, obejrzałyśmy snapa Jasia lub Jeremiego (już nie pamiętam), gdzie ewidentnie oznajmili, że są na Helu. 2 GODZINY DROGI. PONAD 60KM. Byłyśmy tak zdesperowane, że zaczęłam pytać się taty czy zrobimy rodzinny wypad na Hel, ale stwierdził, że idzie spać. DZIĘKI TATO. Więc, zaczęłam sprawdzać najbliższy pociąg na Hel. PSYCHOFANKI LEVEL HARD. Mogłyśmy spotkać Jasia i pojechać na Hel, ale wolałyśmy wydać pieniądze na jedzenie. A tak na poważnie, to nie miało sensu, abyśmy jechały 2 godziny w jedną stronę na Hel i płaciły nie wiadomo ile pieniędzy za taką podróż, jeszcze o już popołudniowej godzinie. Zaczęłam wtedy ich zasypywać pytaniami na asku, z zapytaniem kiedy wracają do Gdyni. 
Poszłyśmy na lody, bo miałam wielką ochotę na świderki, ale wcześniej zahaczyłyśmy o toaletę w Batorym. Następnie znów poszłyśmy na plażę, jednak zamiast na murek, to weszłyśmy na wielką górę i tam siedziałyśmy, a pod nami było wielki urwisko. Piękny widok!
Był to nasz jedyny czas na odpoczynek od internetu i biegania. Chwila odetchnienia dobrze nam zrobiła. 
Po 20 minutach zeszłyśmy z powrotem na murek, aby połączyć się z Wifi, abym mogła zobaczyć jakieś newsy od ekipy. Sylwia Przybysz odpowiedziała na moje pytanie, oznajmiając mi, że Jasiek miał wczoraj zaślubiny z morzem o 24. Po chwili siedzenia na murku, stwierdziłam, że nie ma sensu dalej siedzieć, bo nawet teraz wracali, to i tak byliby późno. 
Także pojechałam z nadzieją, że spotkam JDabrowsky, Jeremiego, Sylwię i Little Monster, a jedyne co to złapałam katar, ból kolana i głowy, jednak mimo wszystko czuję się bardzo z siebie dumna, że nie siedziałam w domu i marudziłam 'jeju on jest tak blisko' tylko spróbowałam. 
A z tego miejsca pozdrawiam ekipę i informuję ją, że będą kupować mi lekarstwa!

:)





















2 komentarze:

Dziękuję za zostawienie po sobie komentarza :)